Marysia – kobieca sesja zdjęciowa pod Gnieznem. Jedna kobieta, dwa światy

Z Marysią spotkaliśmy się niedaleko Gniezna, w miejscu, gdzie w ciągu jednego wieczoru można doświadczyć dwóch zupełnie różnych światów. Najpierw było złote słońce i miękkie trawy, później – gęsty las, ciemność i światło wyciągające z niej tylko to, co najważniejsze. Ta kobieca sesja zdjęciowa była bardziej opowieścią o zmianie nastroju niż o pozowaniu.

Kiedy piszesz do mnie jako do fotografa w Gnieźnie, często pojawia się podobne pytanie: „czy da się w jednej sesji pokazać różne strony mnie?”. Spotkanie z Marysią jest dobrą odpowiedzią – tak, da się. I nie trzeba do tego dziesięciu lokalizacji, tylko odrobiny zaufania i czasu.

Złote światło – ciepło, lekkość i pierwszy oddech

Zaczęliśmy klasycznie – od pleneru w miękkim, popołudniowym świetle. Łąka, krzaki, trochę lasu, prosta sukienka i włosy, które łapią każdy promień słońca. Na początku, jak większość kobiet, Marysia mówiła, że nie wie, co zrobić z rękami i „na pewno wyjdzie dziwnie”. Dlatego pierwsze kilkanaście minut traktuję zawsze jak rozgrzewkę – dużo ruchu, prostych zadań, śmiechu, czasem milczenia.

Nie chodzi o to, żeby od razu „wyjść idealnie”. Chodzi o to, żeby dać sobie czas na oswojenie się z tym, że ktoś patrzy i widzi więcej niż tylko „ładny kadr”. Właśnie wtedy fotografia kobieca zaczyna działać głębiej – nie tylko jak zdjęcie na profil, ale jako doświadczenie, które zostaje na dłużej.

Jeśli chcesz już przed sesją trochę oswoić głowę, możesz zajrzeć do poradnika jak przygotować się do sesji fotograficznej. To kilka prostych wskazówek, które pomagają wejść w spotkanie spokojniej.

Kiedy zapada zmrok – druga twarz tej samej kobiety

Gdy słońce schowało się za linią drzew, przenieśliśmy się głębiej w las. Tu wchodzimy w zupełnie inny klimat – mniej „sielanki”, więcej tajemnicy. Zamiast naturalnego światła używam prostego, sztucznego oświetlenia, które wyciąga Marysię z ciemności i pozwala skupić się na spojrzeniu, linii ramion, drobnych ruchach dłoni.

Ten fragment sesji jest już bliżej fotografii sensualnej, choć wciąż nie chodzi o nagość, a o nastrój. Ciepłe światło na skórze, ciemne tło, trochę dymu, trochę przypadkowych listków we włosach. To przestrzeń, w której można pobyć z tą częścią siebie, która na co dzień jest schowana – bardziej dziką, cichszą, intensywniejszą.

Jeśli interesuje Cię bardziej zmysłowy kierunek, z większym akcentem na ciało, zajrzyj też na stronę
fotografia sensualna
. Marysia jest dobrym przykładem, że nie trzeba „mocnego” stylu, żeby zdjęcia były pełne emocji.

Fotografia kobieca w Gnieźnie – co możesz z tego wziąć dla siebie?

Ta sesja powstała pod Gnieznem, w miejscach, które są na wyciągnięcie ręki – trochę lasu, trochę pól, trochę wody. Nie trzeba wyjazdu w góry ani egzotycznych plaż, żeby stworzyć obrazy, które będą dla Ciebie ważne. Jako fotograf w Gnieźnie pracuję głównie w takich przestrzeniach – dostępnych, ale dających poczucie odcięcia od codzienności.

Kobieca sesja może być:

  • przerwą od tego, co na co dzień – dwie godziny tylko dla Ciebie,
  • symbolicznym domknięciem jakiegoś etapu (po terapii, po trudnym czasie, po zmianie w życiu),
  • prezentem – od Ciebie dla Ciebie albo dla kogoś bliskiego,
  • albo po prostu ciekawością: jak to jest zobaczyć siebie oczami kogoś, kto patrzy uważnie, a nie oceniająco.

Więcej o tym, jak pracuję podczas sesji, znajdziesz w zakładce oferta – fotografia kobieca Gniezno / Poznań .

Jak umówić swoją sesję?

Jeśli po obejrzeniu sesji z Marysią czujesz, że taka forma kobiecej sesji zdjęciowej jest Ci bliska, możesz napisać do mnie kilka zdań o sobie. Nie potrzebujesz konkretnego pomysłu na zdjęcia – to ustalimy razem. W wiadomości możesz wspomnieć, czy bliżej Ci do klimatu złotego słońca, czy raczej do ciemniejszego, bardziej tajemniczego lasu.

Jeżeli wolisz zrobić pierwszy krok w formie prezentu – dla siebie „na później” albo dla kogoś bliskiego – zerknij na stronę vouchera na kobiecą sesję w Gnieźnie i Poznaniu. Taki voucher często staje się pretekstem, żeby w końcu pozwolić sobie stanąć po tę stronę aparatu.

A jeśli w głowie nadal siedzi zdanie „nie nadaję się do zdjęć” – jesteś dokładnie tą osobą, z którą lubię pracować najbardziej.